Jeden z miesięcy w kalendarzu żydowskim nosi nazwę kislew. Kislew zawiera w sobie dwa słowa: kis i lew, co tłumaczy się jako kieszeń i serce. I to właśnie nasza droga z własnego serca do własnej kieszeni jest tą, która najwięcej nam pokazuje i najbardziej nas uczy. Kieszeń w znaczeniu oczywiście naszych zasobów finansowych, dziś można by powiedzieć droga z serca do kliknięcia myszką w klawisz „zatwierdź”, gdy robimy przelew bankowy.
Bardzo często, gdy nie wiemy, co komuś dolega, dlaczego jest taki jakiś bez energii, bez entuzjazmu, bez radości, zdołowany, okazuje się, że głównym źródłem takiego stanu, są właśnie pieniądze. I to niezależnie, czy mamy ich dużo, nadmiar, czy niewiele lub brak. Mało jest takich osób, które niezależnie od wszystkiego, po prostu potrafią cieszyć się życiem.
I nawet, jeśli oficjalnie twierdzimy, że wcale pieniądze nie są dla nas aż tak ważne, to w rzeczywistości wszyscy nadajemy im ogromną moc.
Ale też dlatego właśnie, że pieniądze są tak istotne w naszym życiu, są doskonałą drogą do samodoskonalenia się, w niemal każdej sferze naszego życia. Bo to właśnie nasze podejście do pieniędzy, pokazuje nam, jacy jesteśmy; jest diagnozą naszego człowieczeństwa.
Im więcej mamy, tym więcej potrzebujemy, stajemy się podejrzliwi. I zapominamy, że wszystko, co mamy, należy do Stwórcy, a my jesteśmy jedynie jakimiś tam użytkownikami.
Brak pieniędzy może nauczyć ogromnej pokory, ale też może wciągnąć człowieka w przepaść smutku i goryczy.
Każdy człowiek zasługuje na dobre, dostatnie życie, bez zmagania się o przetrwanie, rachunki, spłaty rat. A wszelki brak, jest ponoć jedynie poczuciem braku, poczuciem oddzielenia w nas. „Jesteśmy oddzieleni, nie zasługujemy, nie potrafimy, przecież są inni, lepsi.” A tak naprawdę wszyscy jesteśmy równi. Często osoba bez żadnego dobrego wykształcenia z łatwością zarabia ogromne sumy pieniędzy, a ktoś skrupulatnie wykształcony, ciągle boryka się z brakiem finansowym.
Pewnie, że są rzeczy, które pomagają, ale wszystko jest w nas, w naszym nastawieniu, w naszej wierze, w naszych myślach i idących za nimi działaniach. Wielu z nas nosi w sobie negatywne wzorce dotyczące pieniędzy i nie jest łatwo je całkowicie wykorzenić. Ale warto to zrobić.
Jedną z form, która pomaga człowiekowi osiągnąć zdrowe podejście do pieniędzy, jest cedaka. Słowa cedaka często tłumaczy się jako dobroczynność, jednak bardziej oznacza ono sprawiedliwość, a ściślej czynienie sprawiedliwości. Jak może pamiętamy, cadyk to ten, który jest sprawiedliwy, ale też to ten, a może przede wszystkim ten, który przylgnął do Boga, który czyni dobro, który pomaga, wznosi, prowadzi, który idzie Drogą Boga. I myślę, że ani słowa cedaka, ani też słowa cadyk nie sposób oddać jednym wyrazem, jak sprawiedliwy, czy dobroczynność. Trzeba zebrać je wszystkie razem i dopiero z nich może pokazać się jakiś pełniejszy obraz.
Tak czy inaczej, powszechnie cedaka jest formą przekazywania darowizny, przede wszystkim w formie finansowej, potrzebującym osobom, organizacjom, instytucjom itd.
Rambam (Majmonides, 1135-1204, jeden z najwybitniejszych żydowskich filozofów) mawiał, że nie jest ważne ile dajesz, ale jak często. Bo to, co kształtuje najmocniej naszą świadomość, to rzeczy, które nas na co dzień wypełniają, zajmują, otaczają. Jeżeli więc jesteśmy w stanie codziennie dać komuś parę złotych, to działanie takie inaczej wpływa na nas, niż gdy raz w miesiącu lub raz w roku przekażemy jakąś kwotę na szczytny cel. Oczywiście można po prostu każdego dnia wrzucić parę złotych do pojemnika na cedakę i gdy już trochę się uzbiera, wtedy przekazać to komuś potrzebującemu. Taka codzienna cedaka sprawia, że zaczyna w nas budzić się zdrowy dystans do pieniędzy, przywiązanie do pieniędzy nie jest już tak dotkliwe i palące, a jednocześnie budzi się w nas wiara, że jesteśmy zaopatrywani we wszystko, czego nam potrzeba.
Rambam wprowadził osiem poziomów cedaki. Idąc od najniższego:
- Dajemy, ale bardzo niechętnie.
- Dajemy mniej niż należy, ale chętnie.
- Dajemy, gdy ktoś nas o to poprosi.
- Dajemy zanim ktoś nas o to poprosi.
- Dajemy, gdy osoba prosząca zna naszą tożsamość, ale my nie znamy tożsamości tej osoby.
- Dajemy, gdy znamy tożsamość osoby potrzebującej, ale ona nie zna naszej tożsamości.
- Dajemy, gdy obie strony nie znają swojej tożsamości.
- Dajemy komuś możliwość samodzielnego zarabiania pieniędzy.
Dawać, czy nie dawać? Ludzie często boją się, że zostaną oszukani. Dlatego warto sprawdzić tożsamość osoby, którą chcemy obdarować, czy wiarygodność danej organizacji. Myślę jednak, że warto pomagać, warto sprawiać, że we Wszechświecie dokonuje się ciągły przepływ. A jeśli zadziała zasada: „to, co daję, już teraz wraca do mnie zwielokrotnione”? To wtedy wszystko powędruje i tak właściwą drogą.
Dlatego warto wyjść poza własne ograniczenia i działać, pomagać i przyjmować pomoc.
Baruch Haszem.
Ania Forystek