Czy poezja, twórczość zawsze musi być okupiona cierpieniem? Czy nie zostało powiedziane: „Bóg pragnie zobaczyć Boga”? Czy zatem Bóg cierpi, czy raczej raduje się? Czy stwarzanie świata było i jest dla Boga męką, cierpieniem, bólem? Czy stwarzając Człowieka na swój obraz Bóg chciał widzieć ból, rozpacz?
Bóg daje nam moc poezji, która jest przepływem Jego miłości, dlaczego więc miałby pragnąć naszego cierpienia? Miłość przepływa przez komórki mojego ciała, chwalę Boga za Jego dobroć i miłosierdzie, chwalę Boga za łaski i błogosławieństwa, którymi mnie obdarza. Jestem tutaj. Jestem tutaj, by tkać złotą nić życia, by wyplatać złote iskierki miłości w każdej istocie, w każdym słowie, w milczeniu.
Od rana boli mnie głowa. Nawet tabletka nie przyniosła ukojenia. Może to świadomość, że firma produkująca te tabletki, podczas Zagłady przeprowadzała testy na ludziach w obozach śmierci. Ale to dawne dzieje. Oj, to jeden z tych dziwnych dni, gdy coś mnie łapie w swe żelazne obręcze i zaciska: ból istnienia, lęk, chaos. Niektórzy uważają, że coś sensownego, wyłania się tylko z chaosu. Może.
Dlatego dziś porcja napisanej kiedyś poezji.
***
W oknie nicości widzę odchodzący cień
Patrzył długo, nim zdecydował się odejść
I wtedy na ścianie pojawiły się promienie letniego słońca
I światło dnia wypełniło pokój pamięci
Na kliszach snu odbite dłonie chwytają promienie
I ogień miłości wypala słoność, gorycz dni zapomnianych
Jestem, wciąż trwam w kroplach radości
I błogość snu kołyszę w chustach blaskiem utkanych
Przychodzę do Ciebie Boże i otwieram dłonie istnienia
I błysk ciszy przeszywa linie i skosy, i rzędy
Utkanych nici rąk i słów, i idei
I całuję Twój Boże jedyny, piękny świat
I chociaż nićmi przędę wciąż nowe tkaniny
Kręgi życia układają się w słodki żar płomienia
I Światło rozjaśnia mrok odchodzący
Staje się to, co ma się stać: Jestem, który Jestem.
Baruch Haszem.
Ania Forystek