las Grota

To nie jest zwykła Grota. To magiczna Grota. To taka Grota, w której można znaleźć schronienie i usłyszeć wibrujące pieśni, delikatnie przenikające przez gęsty las skorup otaczających nasze Serce; można tam zapomnieć siebie i odnaleźć Siebie; można – wreszcie – pojąć, dokąd idę, dokąd idziemy. Ta Grota, to nie Grota, lecz Grot. A co to ów „Grot”?

To Ktoś. Człowiek. Dla mnie szczególny, wyjątkowy: Jerzy Grotowski.

Już od dłuższego czasu planowałam napisać coś tak przy okazji rocznicy jego śmierci, 14 stycznia, ale każdy tekst wydawał mi się banalny i całkowicie nie oddający tego, co chciałabym wyrazić.

Nie chcę pisać o Grotowskim. W Internecie, jak i w licznych opracowaniach książkowych, można łatwo znaleźć mnóstwo wartościowych informacji o nim. Polecam przede wszystkim stronę Instytutu:

http://www.grotowski-institute.art.pl/

a tu najlepiej przejść sobie do

http://www.grotowski.net//

Chciałam, tak po prostu, napisać coś od siebie, o „moim” Grotowskim. Ale chyba nadal tego nie zrobię. Może za jakiś czas stworzę jakąś specjalną podstronę, która będzie dotyczyć tylko jego. Myślę, że warto. Bo jego już fizycznie nie ma, minęło szesnaście lat od jego śmierci. Ale my jesteśmy. Kolejne pokolenia. I warto zachować pamięć, zachować ziarno, zachować Sens, ocalić Życie. Tak, może coś zrobię.

Ale wróćmy do lasu Grota.

Pierwszą z książek, którą udało mi się kiedyś kupić o Grotowskim, w jednym z warszawskich antykwariatów, gdy jeszcze nie było takich, jak dziś możliwości łatwych zakupów przez Internet, była Grotowski wytycza trasy Zbigniewa Osińskiego. I tak to już u mnie pozostało. Grot stał się dla mnie kimś w rodzaju guru, który wskazywał mi kierunek moich poszukiwań i który budził mnie z uśpienia. I przeprowadzał przez ciemny las mojego życia.

Nigdy nie była to łatwa wędrówka, bo nie jest łatwo iść przez ciemny, gęsty las, gdy wszystko jest obce, zimne, ciężkie i złowrogie. Ale las, to życie. Grotowski mawiał: „im dalej w las, tym więcej nas”.

Jest taki tekst, manifest, ze słowami Grotowskiego, Święto. Bardzo lubię do niego wracać. Pozwolę sobie przytoczyć taki oto fragment:

„W tym strachu, który się łączy z brakiem sensu, rezygnujemy z życia i zaczynamy pilnie umierać. Szablon zajmuje miejsce życia, a zmysły, zrezygnowane, oswajają się z nijakością. Co pewien czas buntujemy się, ale w istocie tylko dla pozoru; robimy jakąś wielką awanturę, jakiś skandal – nie za ostry na ogół, taki, który nie zagrozi naszej pozycji: coś, co jest dostatecznie banalne, aby mogło być przez innych przyjęte ze zrozumieniem, więc na przykład spijamy się do nieprzytomności. Ta skorupa, ta otoczka, pod którą kamieniejemy, staje się już naszym istnieniem – twardniejemy i stajemy się zatwardziali; i zaczynamy nienawidzić każdego, w kim kołacze się jeszcze iskierka życia. To ogarnia wszystkie nasze tkanki i coraz większy jest strach przed czyimś dotknięciem albo przed ukazaniem siebie. Wstyd gołej skóry, gołego życia, wstyd siebie, a jednocześnie – często – zupełny bezwstyd tam, gdzie w grę wchodzi, aby wszystko to wystawić na targowisko, sprzedać dobrze. Już nie kochamy siebie, siebie samych; nienawidząc innych, próbujemy uleczyć ten brak miłości.

Bardzo żywo, choć ze skrywaną ponurością, krzątamy się wokół własnego pogrzebu. Iluż tu potrzeba czynności, jaki trud, jaki rytuał. A cóż takiego ta śmierć? Ubieranie, zasłanianie, posiadanie, uciekanie, kanonizowanie własnego brzemienia. A co pozostaje, co żyje? Las. Tak mówiliśmy u nas w Polsce: ‘Nie było nas – był las, nie będzie nas – będzie las’. Więc jak być, jak żyć, jak rodzić tak jak las? Mogę także sobie powiedzieć: jestem wodą, czystą, która płynie, żywą wodą; wtedy źródłem jest o n, o n a, nie ja: ten, któremu idę na spotkanie, przed którym się nie bronię. Tylko jeżeli o n jest źródłem, j a mogę być wodą żywą.”

Grotowski Teksty zebrane, redakcja zbiorowa, wydane w roku 2012, str. 512.

Przez kilka lat mieszkałam blisko lasu. No, może nie był to jakiś taki wielki las, lecz jedynie Lasek Bielański w Warszawie, ale jednak las. Mieszkałam na ósmym piętrze, z którego miałam przepiękny widok na ów las, na drzewa i na korony drzew. To było morze drzew. Po lewej stronie wielkiej zielonej otchłani, z nad drzew wschodziło słońce. Po prawej, daleko, widziałam szczyty nowoczesnych biurowców, które wyrosły w centrum miasta, nazywałam je Manhatanem.

I przyznam, że ten czas, który spędziłam właśnie przy tym lesie, był dla mnie niezwykle mistyczny. Napisałam wtedy zresztą wiele tekstów, pod wpływem różnych doznań mistycznych tamtego okresu. Być może zacznę je zamieszczać tutaj, na tym moim blogu.

Często spacerowałam po lesie. Znałam bliżej niektóre drzewa, wiedziałam, które skrzypią, które śpią, które śpiewają. Czasem spotykałam sarny i inne leśne zwierzątka. Gdy potrzebowałam podjąć jakąś decyzję, szłam do lasu. I spacerowałam.

Wielu mistyków stosowało – i nadal stosuje – taką metodę. Spacerują medytując wśród drzew. Drzewa mają w sobie jakąś niepojętą mądrość. Zwłaszcza te stare lasy. A Lasek Bielański kryje w sobie mnóstwo starych drzew, głównie dębów. Spacerując medytowałam wśród nich, biegałam, śpiewałam. Podziwiałam gwiazdy, tęcze, burze. Tańczące ptaki. To był prawdziwie mistyczny czas. Odnajdę te moje dawne teksty i podzielę się nimi.

Ja wiem, że wędrówka przez las może być bolesna. Ale czasami nie ma innej Drogi. Jedyne, co pozostaje, to kwestia wyboru w nas. Zwłaszcza, gdy brakuje już sił, motywacji, radości, wzniesienia. Ale Droga przez Las, to nasza szansa. Szansa na znalezienie siebie samego, tego prawdziwego Człowieka, poza wszystkim, co nas ogranicza, zniewala. Chyba nie potrafię, teraz, dobrze o tym napisać, ale Droga przez Las, to jakby obraz naszego życia, to droga przez ciemny las naszego życia, naszych zmagań, wyzwań, lęków, goryczy, słabości i też tylko na tej właśnie drodze możemy odnaleźć radość, miłość, prawdę, wiarę. Odnaleźć Światło, prawdziwe Światło, Źródło, Esencję. To przekazuje Grotowski. To moja Droga. Może mozolna, może taka trochę nieporadna i pełna lęków, ale jednak to Droga do Jedynego. Do Emet, Echad.

Pamiętam jak kiedyś, w kilka osób, biegliśmy przez las w nocy. Nie ścieżką, lecz pośród rosnących sobie gęsto drzew. Nic nie było widać. Biegliśmy po dwie osoby, trzymając się pod ręce. Gdy myślałam o tych wszystkich gałęziach, które co chwilę we mnie uderzały, o wystających, czyhających co chwilę na mnie korzeniach, o ciemności i o tym, że już nie mam siły biec, wtedy wszystko zdawało się przeszkadzać, utrudniać, zniewalać, zniechęcać, ograniczać. Gdy jednak odpuściłam to wszystko i po prostu zaufałam, jakby poddałam się, pozostając jednak w biegu, wtedy gałęzie i korzenie przestały we mnie uderzać, a ziemia zaczęła mnie unosić. To było prawdziwe fizyczne doznanie, czułam, jak unosi mnie ziemia, a ja biegnę bez żadnego wysiłku. I chyba trochę tak jest w naszym życiu. Jeśli zaufamy, zawierzymy, jakby poddamy się w naszym działaniu i pozwolimy, by działał Stwórca i Natura, którą stworzył przecież doskonałą, wtedy wszystko zaczyna nam sprzyjać. A my zaczynamy też inaczej widzieć Siebie. A poprzez to Innych – Naszych, i Naturę, i wszelkie Stworzenie. A przede wszystkim Stwórcę. (Polecam taki bardzo piękny tekst Perek Szira, na pewno troszkę więcej zajmę się nim w oddzielnym wpisie).

Ale człowiek – niestety – jest buntownikiem. I to dobrze. Ważne tylko, aby to był prawdziwy bunt, który buduje, jednoczy, ożywia, a nie jedynie słodkie, puste krytykanctwo, niszczące, osłabiające i wpychające nas w coraz to większą ciemność. Bo wtedy sploty korzeni, które wciągają w ziemię każdą zgniliznę, mogą nas pochłonąć.

Oby las istniał zawsze.

Przyznaję, że otwiera się tu tak wiele tematów, że nie jestem w stanie pisać teraz o nich wszystkich.

Co jest ważne? Ważne jest Życie, Człowiek, Las, Droga. Ważne jest to, co czujemy naprawdę, w głębi ciemności i co z tym robimy. Czy potrafimy iść za Głosem, tym cichym prawdziwym Głosem, z ufnością, nawet, jeśli ciężar, który dźwigamy, zostawia krwiste obręcze na naszych ramionach i dłoniach, a łzy użyźniają ziemię, po której idziemy ciężkim od bólu krokiem.

Zawsze najważniejsza jest decyzja, wybór. A wybór, to kwestia naszej świadomości, naszej Obecności, naszego kierunku.

 

Baruch Haszem.

Anna Forystek

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

proszę udowodnij, że nie jesteś okropnym SPAMbotem: [wymagane]