Panie mój, proszę, wybacz mi moją grzeszność. Jestem tylko marnym, słabym człowiekiem. Tkwię w zgniliźnie mojego wiotkiego życia, które Ty, Panie mój, bezustannie podtrzymujesz. I to Ty, Boże mój, umieściłeś wewnątrz tak marnej istoty, swoją świętą iskrę. Jak zresztą w każdym stworzeniu. I to dzięki tej iskrze, dzięki Tobie, moje serce, pomimo tylu słabości, wyrywa się do Ciebie – całe moje serce i cała moja dusza. Choć słabość, choć marazm. I tylko dzięki Tobie oddech przepływa przez moje ciało. I tylko dzięki Tobie puls biegnie swoim stałym, choć zmiennym rytmem.
Baal Szem Tow mówił do swojego ciała: „Dziwię się, ciało, żeś się jeszcze nie rozpadło z bojaźni przed twoim Stwórcą”.
Baruch Haszem!
Ania