Nieznana droga, bez śladów, cieni i snów
Bez tchnienia i oddechów, i słów,
Zamkniętych w zmysłach odeszłych, minionych
Które zastygłe w słojach gęstych drzew starością spowitych
Spajały dawnych obecności błyski i mgnienia
Idę po ziemi zastygłej, na której tylko przeczucie liche unosi swój cienki płaszcz
I kieruje, wskazuje coś, czego nigdy widzieć nie zdołałam,
A co w bliskości kroki swej obecności wznosiło
Jakże słony świt, jakże słodka gorycz bytu
Która łagodnym biegiem wodospadu uderza w ostre, tnące skały,
By znów wznieść się i rozniecić promień
Obudzić, ocalić, pójść
By iść
Baruch Haszem!
Ania Forystek