***
Gdzie jest ta kraina świętego umiłowania
Świętej nicości, wszechogarniającej miłości?
Gdzie każdy splot tanecznym gestem
Kładzie dłoń na zgarbionym rytmie snów
I sny ognistym płomieniem spalają w popiół zaklęty krąg wód, które płynąc w otchłani nie widzą nic poza wszechobecnym mrokiem. A istoty błyszczące skacząc ponad wodospadem łez ocierają zdeptany obraz dnia, w którym każdy i nikt szedł przez błogosławiony sad. A w sadzie staw migocząc przynosił wytchnienie, złudzenie fal rzeźwiących i rzeźbiących mrok. I w mroku pozostał każdy, kto oczy zamykał, kto nie słyszał, nie wiedział, odrzucał, a z mroku wyłaniał się wszechogarniający smok, który skrzydłami złotymi wznosił się wysoko, ponad tęcze, ponad las gwiazd, ponad perły galaktyk.
Aż w srebrnej szkatule ukrytej głęboko w skale zrodził się lęk, który raz uwięziony, rozrastał się wraz ze srebrnym mieszkaniem.
I przyszła woda, która otwarła szkatułę i lęk wyleciał, a szkatuła zamieniła się w świetlisty księżyc. I lęk przychodził do srebrnej poświaty. Aż ujrzał słońce i zaczarowany, olśniony, zadrżał, zaśpiewał i zmienił się w tysiące złotych punkcików, które ponad wodami tańczą i chwalą słońce i księżyc, i cieszą się każdą chwilą swej radości, swego tańca, nieskończonego.
Baruch Haszem!
Ania Forystek